Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rostbifu, i do tego kromkę chleba białego pszenicznego ze świeżuchném masłem, co?! A nie było ci to słuchać ojca i siedzieć w domu, opływałbyś we wszystko jak pączek w maśle... ach pączki jakaż to rzecz przewyborna, a jeszcze prosto z pieca, gorące, z cukrem i konfiturami, jakie zwykle matka na zapusty smażyła... Biedna matka! biedny stary ojciec... tyle im zmartwienia zrobiłeś niegodziwcze!.. jakże śmiesz teraz narzekać na swe położenie. Dobrze ci tak, bardzo dobrze, nie wart jesteś nawet téj kukurydzy i pizangów na które wyrzekasz. Kiedy ci się zachciało włóczyć po świecie, nie narzekajże na to i używaj kochaneczku na mdłych ziarnach kukurydzowych.
Kiedy sobie wyciąłem taką perorę, było mi lżéj na sercu i godziłem się z moją żywnością; ale w parę dni potém znowu budziła się tęsknota za lepszém pożywieniem, a więc postanowiłem nieodwołalnie puścić się na wędrówkę, bo lasy przyległe memu zamkowi, nie wydawały żadnych innych pożywnych płodów.
Ale do podróży brakowało mi mnóstwa rzeczy potrzebnych: powozu, koni, stangreta, lokaja, kufrów, bez których żaden porządny a bogaty człowiek nie wybiera się w drogę. Nie byłem ja znowu tak wymagający, żebym koniecznie chciał to wszystko posiadać, lecz z drugiéj strony w cholewach od pończoch niepodobna przedzierać się przez lasy, a z gołą głową puszczać się na wędrówkę pod tak palącém słońcem, byłoby prawdziwą niedorzecznością. Nadto, nie wiedziałem czy znajdę w drodze gdzie pożywienie; trzeba więc było nabrać bananów i kukurydzy, ale do tego potrzebna była torba, a téj nie miałem. Nakoniec gdyby téż tak jaki jegomość zębaty i pazurzysty np. pantera, albo jaguar zastąpi-