Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz pobyt tam drogo kosztuje i po tygodniu, wydawszy dwie z pięciu gwinei, przeraziłem się bardzo co daléj będzie. W tak krytyczném położeniu, obudziły się jak zwykle wyrzuty sumienia i teraz stanowczo postanowiłem wrócić do domu. Miałem ja wuja proboszczem w Hull, człowieka dobrego i lubiącego mię bardzo. Umyśliłem użyć jego pośrednictwa, a że ojciec poważał go wielce, byłem więc pewny, że mi przebaczenie u rodziców wyjedna. Zresztą odbyłem już podróż do Londynu, mogłem się z tém pochwalić przed znajomemi, tając niebezpieczeństwa, jakich w mojej wycieczce doznałem.
Ponieważ na podróż pieszą, a témbardziéj na wozie, niewystarczyłoby mi pieniędzy, umyśliłem więc na Tamizie poszukać jakiego statku, ażeby się zabrać do domu Przybywszy nad brzeg rzeki ujrzałem mnóstwo ludzi zajętych ładowaniem i wyprzątaniem okrętów.
Kogo się tu zapytać o odpływający statek, myślałem sobie; a nuż trafię na jakiego łotra, który mię okradnie i na koszu osadzi... trzeba być ostrożnym. I począłem pilnie się przypatrywać flisom i marynarzom, aż nareszcie wpadł mi w oko mężczyzna pięćdziesięcioletni, bardzo łagodnych i miłych rysów twarzy. Stał on oparty o dom celnéj komory i uważałem iż mi się od kilku chwil przypatruje z zajęciem. Zbliżyłem się tedy ku niemu i pozdrowiłem go grzecznie kapeluszem.
— Czyś kogo zgubił mój chłopcze, — zagadnął nieznajomy, odpowiadając na mój ukłon. — Uważam że błądzisz z miejsca na miejsce, jak gdybyś kogo szukał.
— Panie — odpowiedziałem z ukłonem, — raczcie mi powiedziéć, czy nie wiecie o jakim statku, któryby do Hull odpływał?