Strona:PL Czechowicz - Opowieść o papierowej koronie.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W wszystkich oknach domu ciemno, lecz dom nie śpi. Szmery słychać, ciche pocałunki.
Wszyscy chłopcy są dziś, jak półbogi — wszystkie dziewki, jak leśne bogunki.
A na drzewie, wysoko, w gałęziach, oczy topiąc w księżycowej twarzy,
Siedzi mały, samotny Diadumen i o dziwnem swojem życiu marzy...



ANTRAKT — JAWA i MARZENIE.

— Pani Hanko, czemu on wciąż marzy o jakimś chłopcu?
— Pani nie wie?
Tu Hanka nachyla się do ucha lekarza i szepce coś z półuśmiechem. Kobieta! Lekarz opowiada sprawę również pocichu trzem pannom Dulskim, które uwielbiają talent poetycki Henryka i przyszły dowiedzieć się o jego zdrowie.
Siostra wie i Clarus wie, ale milczą.
A tam — śmiech. Gruby brzuch jowialnego staruszka podskakuje w śmiechu. Krzywi ironicznie usta przepyszna pani Hanka.
I nagle wybuch! Przysiadły, przykucnęły dusze przerażone... Nie trzymając się scen, w pośrodku antkraktu, krzyczy Henryk:
— Kortyna! Ja gram!!
............
Rzym. Kazalnica papieska w bazylice św. Piotra.
Łachmany królewskiego płaszcza na Henrykowych barkach brudne, zszargane gronostaje i papierowa korona na zwichrzonych włosach...
— Już wie czereda o mojej miłostce...
Jakżeż bowiem mam nazwać to, co jest na tylu ustach roześmianych, ucieszonych radością, że jest taki głupi, który nie kocha kobiety. W istocie głupi; przecież instynkt rozpłodowy tylko w „miłości“ ku kobiecie zadowolić można.
O głupi człowieczku, coś trwogę przed kocietą wyniósł z rodzinnego domu!
O chłopcze, coś wierzył szkicom Ropsa i Beardslay’a!
Kochałeś raz i nie wiedział nikt głębi twej miłości Męczarnią twoją nie dręczył się nikt — jeden tylko przyjaciel, Zygmunt...
Kochałeś znowu kobietę, dziewczę, pachnące jak chłopiec i świeże. Tym razem nie wiedział o tem nikt, prócz siostry...
Kochałeś teraz chłopca, wie o tem ludzi kilkoro i śmieją się dowoli.
To ja, ten grzeszący głupotą, o najukochańsze moje bydło!
Głos w tłumie:
— Aktor tragiczny!
Lecz Henryk, zapamiętały w bólu, nie odczuł ciosu. Myśli jego szepcą: Zemścij się, wymierz cios w serce hołoty!
I naraz kąty ust Henryka ściągają się bezgraniczną pogardą, a twarz staje się demonicznie brzydka w grozie zemsty. Mówi z urągowiskiem:
— Tyle jest słów ewangelji świętej na niedzielę dzisiejszą...
............