Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdrajców czechów i mieszczan niemców, duchowieństwa, dworzan i sług magnatów, liczba ta znacznie się zmniejszyła; nie omylę się, przypuszczam, jeśli powiem, że wszystkich nas i przybyłych nam na pomoc, zdolnych do noszenia broni, jest pięć razy mniéj, niż nieprzyjaciół.
— Mój Boże! Jeden przeciw pięciom! A do tego sami niemal rzemieślnicy i chłopi, jak mówiłeś. Powiedzcież mi, moi ludzie, co wam przyszło do głowy porywać się na taką siłę?
Domszyk sposępniał:
— Cóż mieliśmy czynić? — odparł, — poddać się Zygmuntowi?
— Przysłowie powiada: „Muru głową, nie przebijesz,“ i „skoro nie można przeskoczyć, trzeba podleźć.“ Możebyście mogli za wstawieniem się téj waszéj szlachty czeskiéj, uzyskać jakie ustępstwa...
— Wiedz, że Prażanie już po dwakroć poddawali się królowi, (czego dziś się wstydzę i czemu opierałem się wszelkiemi siłami), żądając tylko pozwolenia swobodnéj komunii pod obiema postaciami. A wiesz, jak Zygmunt przyjął posłów naszych? Dla upokorzenia kazał im całą dobę klęczéć przed sobą i, łając ich najgorszemi słowy, żądał bezwarunkowo natychmiastowego poddania miasta i wydania wszystkiego oręża. Tu oczywiście i najumiarkowańsi między nami poznali, że nic innego nie pozostaje, jak tylko jąć się miecza. Teraz, gdy ma tak liczne wojsko przy sobie, tém mniéj można się od niego jakichkolwiek ustępstw spodziewać. A gdyby nawet pozornie zgodził się zadość uczynić na-