Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmiótł ze stołka kilka najpiękniejszych jabłek letnich; baba natychmiast obrzuciła go całą litanią najobelżywszych wyrazów:
— Ha, darmozjadzie obrzydliwy! jak ty trzymasz tę swoją dzidę! Nie masz oczu, karle brzuchaty, czy broni nosić nie umiesz? Łobuz, żeby ci oczy wylazły! Doczekam się jeszcze, że na szubienicy będziesz wisiał, zbóju jeden!!
Rozgniewana babina, w swém kolorowém odzieniu podobna do straszydła, wziąwszy się pod boki i pochyliwszy się naprzód, wymyślała na Brouczka coraz głośniéj.
— Milcz, sekutnico! — krzyknął Domszyk, a zwróciwszy się do gościa:
— Chodźmy daléj — rzekł, — z temi nic sobie nie poradzisz. Słyszałem raz w jednéj komedyi studenckiéj, granéj podczas Wielkiéj nocy, że zła baba gorsza od dyabła: „że się od dyabła człek odżegnać może, a od złéj baby racz zachować Boże!
Dobry jeszcze kawał czasu słyszeli za sobą krzyk przekupek i dzieci, które w pstrych kabacikach kęs drogi podskakiwały za Brouczkiem, jak czereda gnomów. Nasz bohater pomyślał sobie, że w przeciągu pięciu wieków przekupki prazkie niewiele się zmieniły i żałował znowu, że wybrał sobie dzidę.
— Zwłaszcza przekupki mają złe języki — mówił Domszyk — a na placu, gdzie kobiety te siadują, zawsze są kłótnie, pomimo surowego prawa, które na to nie pozwala. Gdy mianowicie dwie przekupki, lub wogóle sprzedające, pokłócą się i będą przez wójta ujęte, za ka-