żałował wydatków na taką rzecz; ale śmiech mnie bierze, gdy słucham co mówisz o tych kieszonkowych przyrządach; olbrzymem chyba musiałby być i kieszeń miéć nielada ten, ktoby chciał całe to narzędzie ze wszystkiemi walcami, kołami i z wagami nosić przy sobie.
— Tak? Oto tu masz cały ten przyrząd ze wszystkiemi kółkami razem, a wag, jak widzisz, nie potrzebuje.
Już przedtém nieco ostrożny pan Brouczek wyciągnął zegarek z rąk Janka, widząc, jak nieumiejętnie z nim się obchodzi. Teraz otworzył kopertę i pokazał mu całą maszyneryę.
Janek patrzył w zdumieniu na to wszystko, a im dłużéj się wpatrywał, tém większy przestrach malował się na jego twarzy.
— Prawda — przemówił — pełno tu rozmaitych kółek i to tak misternie ułożonych. A jakie to wszystko małe i delikatne! Powiedz mi, z jakiego kraju przychodzisz, gdzie umieją takie dziwne rzeczy robić? Przecież trudno uwierzyć, aby człowiek mógł się na coś podobnego zdobyć. Nie, nie wierzę, aby ręka ludzka była zdolną wypiłować te maluczkie zęby u kółek, które ledwie oko może dojrzéć.
— Na to przecież mają zegarmistrze lupę.
— Lupę?
— Tak, szkło powiększające, które ukazuje nam naprzykład pchłę takiéj wielkości, jak... no... jak, przypuśćmy, dom.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/224
Wygląd
Ta strona została przepisana.