Pan Brouczek podniósł ręce do góry i splótłszy je razem, szybko opuścił na dół, aż stawy palców zatrzeszczały.
— Czy możliwa! Nawet zegarków nie znacie! Na miłość bozką, człowiecze, jakże wy tu rozpoznajecie godziny?
— No, mogę mniéj więcéj odgadnąć; a jeśli chcę wiedziéć dokładnie, patrzę na kompas, który sobie urządziłem w świetlicy na ścianie wprost okna, a tu mam klepsydrę.
To mówiąc, wskazał ręką stojący we framudze zegarek piaskowy.
— A to macie doskonałe zegarki! Ale czy czasem nie pokpiwasz sobie ze mnie; bo żadną miarą nie może mi się w głowie pomieścić, aby porządny człowiek mógł obejść się bez uczciwego zegarka o kółkach i sprężynie, gdyż o kompasie i o téj butelce z piaskiem niéma co i mówić?
— Zegarek z kółkami i sprężyną? To chyba mówisz o tych dużych orlożach, co to bywają na wieżach? Takie mamy i owszem: na ratuszu, na kościołach.
— Dobrze, więc na wieżach macie zegary, a w pokoju przy ścianach nic, a w kieszeni także nie macie nic? Jakżeż sobie radzicie gdzieś na prowincyi, w lesie lub w polu, gdy do żadnéj wieży dobiedz nie można? Przecież klepsydry z sobą nie nosicie; śliczny to byłby zegarek kieszonkowy?
— Po domach rzeczywiście znalazłbyś przyrządów do mierzenia czasu z maszyneryą niewiele, chyba może w jakim klasztorze, lub u jakiego magnata, który nie
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/223
Wygląd
Ta strona została przepisana.