Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
POJEDYNEK

Rzekłszy to, Mac Cready siadł przy ogniu i siedział dłuższą chwilę w milczeniu. Przez cały czas nie spuszczał Kazana z oczu. Następnie, gdy już był pewien, że Thorpe i jego żona, zawarłszy się w namiocie, nie zamierzają zeń wychodzić, ruszył i on z kolei ku swemu namiotowi i znikł poza płócienną zasłoną.
Sięgnął po butelkę whisky, siadł i popijał z niej zwolna około pół godziny. Potem znów wyszedł, wziąwszy butelkę ze sobą i siadł na krawędzi sanek tuż obok łańcucha, na którym uwiązany był Kazan.
Wnet skutki whisky zaczęły się stawać widoczne; oczy mu poczęły świecić nienaturalnym ogniem.
— Złapałem cię, widzisz! — powtórzył. — Ciekaw jestem kto też ci dał to nowe przezwisko? Skądeś ty sobie nowego pana wynalazł? Zagadkowe to wszystko mi się wydaje... Szkoda, że gadać nie umiesz...
Thorpe ani żona jego nie spali jeszcze, Mac Cready bowiem posłyszał, jak coś mówił, na co znów odpowiedział głośny śmiech Izabelli.
Mac Cready zadygotał cały. Twarz mu poczerwieniała i nagle porwał się na równe nogi. Schował butelkę do kieszeni od kurtki i, okrążywszy zdaleka ognisko, podsunął się jak duch bez najmniejszego szelestu do jednego z drzew tuż obok namiotu Thorpe’a. Długo tam nasłuchiwał, nieruchomy jak słup kamienny.