Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był wówczas na uwięzi, nie byłby w stanie uciekać. Sandy widząc to, odzyskał dobry humor.
— No, widzisz, no widzisz — powtarzał po raz dwudziesty z rzędu, — w końcu wypędzę z ciebie djabła. Niema jak kij, jeśli chodzi pouczenie kobiety i psa, jak się mają zachowywać. Nim miesiąc minie, będziesz gotów i wart będziesz dwieście dolarów, albo żywcem obedrę cię ze skóry.
Kilkakroć jeszcze przed zapadnięciem nocy Sandy usiłował rozbudzić wściekłość w Kazanie, draźniac go końcem kija. Pies na to jednak już nie reagował. Przymknąwszy ślepia, ze łbem wciśniętym między łapy, zdawał się nawet nie widzieć Mac Triggera, Sandy rzucił mu wówczas kawał mięsa pod nos i nie spojrzawszy nań nawet, odszedł.
Nie zdawał się też Kazan widzieć, jak słońce skryło się poza lasami na zachodzie i jak poczęło się zmierzchać. Na chwilę tylko rozbudził się z martwoty. Zdawało mu się w pewnym momencie, że posłyszał tak dobrze sobie znane, przyzywające go wycie. Podniósł łeb i nasłuchiwał.
Sandy Mac Triger rozniecił tymczasem ognisko na wybrzerzu. I on też podniósł się z ziemi i stał teraz wyprostowany w czerwonych blaskach płomienia; zwrócił się twarzą ku lasowi i nasłuchiwał również. Wsłuchiwał się w ów zew ponury, co rozbudził Kazana, w żałosne zawodzenie Szarej Wilczycy, rozlegające się w oddali.
Kazan zkolei wstał i skowycząc począł się rwać z uwięzi. Ale Sandy poskoczył doń, porwawszy wprzód za kij, jaki rzucił poprzednio na ziemię.
— Leżeć mi tu, do stu djabłów! — nakazał.
I w krwawych blaskach ogniska kij znowu się wzniósł ku górze i spadł ze straszliwą siłą na nieszczęsne zwierzę.
A gdy następnie Mac Trigger powracał do ogni-