Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kazan nadszedł tam, stąpając bezszelestnie, a za nim ciągnęła Szara Wilczyca. Wiatr, wiejący ku nim, nie zdradzał ich obecności, niosąc im natomiast ze sobą zapach wydry.
Po owej jeiłkiej woni o rybim wyziewie poznały oba stworzenia, że mają przed sobą istotę wodną i nie wątpiły też ani na chwilę, że jest to jeden z owych nienawistnych wrogów o płaskim, szerokim ogonie. Szły odtąd jeszcze ostrożniej, aż nieposłyszane stanęły wprost przed wydrą. Kazan wstrzymał się nagle i zlekka trącił barkiem ślepą wilczycę.
A właśnie słońce zapadło poza drzewa, zgasło i zmierzch zwolna począł zapadać. W ciemniejącym już lesie ozwała się sowa, głuchemi nutami witając noc nadchodzącą. Wydra poruszyła się nagle na gałęzi. Zadygotała od jakiegoś niespodziewanego niepokoju i zmarszczyła wąsaty pyszczek. Już się miała zbudzić, gdy Kazan skokiem rzucił się na nią.
Oko w oko, w starciu wręcz mogłaby się była jeszcze bronić, dając dowody wrodzonej odwagi, Wild jednak tym razem orzekł, iż ma zginąć. O-se-ki, Duch wszechpotężny i wiekuisty wydał wyrok straszliwszy niźli wszystkie podstępy człowieka; od wyroku tego już ratunku nie było.
Kły Kazana wpiły się w gardziel, przecięły żyłę podgardlaną i wydra padła trupem w temże okamgnieniu, nie rozeznawszy nawet, kto był owym straszliwym napastnikiem. Co do psa i ślepej wilczycy, to te z całym spokojem ruszyły dalej, w dalszym ciągu poszukując nieopatrznych bobrów i nie przypuszczając ani na chwilę, że zamordowawszy wydrę, usunęły tem samem jedynego sprzymierzeńca, który długiemi zabiegami zmusiłby ostatecznie groźnego najeźdźcę do usunięcia się z moczaru.