Strona:PL Chudziński Thanatos.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dalszych i najmniéj znanych pokoleń wyspiarskich, a groby, rozrzucone po pustych stepach, są w wielu razach jedynymi świadkami, których odgłos „wiejący przez lat oceany“, sam tylko prawi nam jeszcze o pokoleniach, co tutaj żyły „przed lat tysiącami“ i cichutko, jak listek zwiędły z drzewa, zapadły w bezdenną otchłań nicości.
Dla moralisty i myśliciela, lubiącego myśl swoję zapuszczać w samę głąb rzeczy, przedmiot ten oprócz historycznego zaciekawienia ma jeszcze inny, rzekłbym prawie, o wiele wyższy powab. Tajemnicze znamię bowiem, wyryte ręką śmierci na zakrzepłém czole ukochanéj osoby, nietylko w jednostkach, ale i w całych narodach budziło szereg myśli osobliwych. Pamięć po zmarłych trwa w powszechności bardzo krótko: troska o byt powszedni, nieodłączna towarzyszka ludzkiego żywota, przytępia w niedługim czasie pierwszą gwałtowność bolu nawet w sercach najprzywiązańszych, a uśmiech zwodniczy nowych nadziei i nowych złudzeń, przekradając się do duszy zwątpiałéj przez łzy boleści, jedna nas z życiem, często zanim jeszcze dobrze przebrzmiała nuta pogrzebowego hymnu. Na grobach zmarłych wyrastają nowe pokolenia, które konieczność pędzi chyżym krokiem gdzieś ku zagadkowym celom ziemskiego bytu, i zaledwie jeden lub drugi zastanowi się nad tém, że droga jego prowadzi przez groby nieskończonego szeregu pokoleń, narodów i plemion. Próżno tytuły i imiona, ryte w kamieniu i stali, radeby byt zmarłego utrwalić na wieki w pamięci potomnych: rzadko tylko przechodzień, zdjęty ciekawością, zatrzyma swe kroki, przeczyta obojętnie napis i nie pytając, kto był ten człowiek, którego spruchniałe szczęty przywala teraz głaz, co on cierpiał i myślał żyjąc podobnie jak my na tym świecie, idzie dalej, dokąd go woła potrzeba życia. A krzyż, zatknięty na mogile przez przyjazną rękę, chyli się ku upadkowi, aż go wreszcie usuwa mieszkaniec pobliskiego sioła, by na miejscu poświęconém śmierci wznieść swą nędzną lepiankę, i otóż zostają zawiane na wieki ostatnie ślady po tym, co podobnie jak my usypiał pacholęciem przy odgłosie piosenki u matki na kolanach, co młodzieńcem przebiegał świat marzeń od końca do końca, by w pełni męskiego wieku „ważyć, służyć, milczeć, cierpieć i wojować i niejedno miłe zburzyć i inaczej odbudować“.