Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kaniu geniuszów: miał wrażenie, iż przeniesiono go do wrót jednego z owych pałaców, których opisy czyta się w baśniach arabskich. Lekkie galerie, krużganki z białego marmuru obwiedzione kwitnącemi pomarańczami i cytrynami, fontanny, zaciszne dziedzińce, nastręczały się ze wszech stron oczom Aben-Hameta; zaś poprzez wysmukłe sklepienia portyków, spostrzega! dalsze. labirynty i nowe czary. Lazur najczystszego nieba ukazywał się między kolumnami podtrzymującemi łańcuch gotyckich arkad. Mury, dziergane arabeskami, podobne były na oko owym materiom wschodnim, które, wśród nudy haremu, zahaftowuje kaprys niewolnicy. Coś rozkosznego, religijnego i rycerskiego zarazem zdawało się wydzielać z tego wspaniałego budynku; był to niby jakiś klasztor miłości, tajemnicze schronienie, w którem królowie mauretańscy kosztowali wszystkich rozkoszy i zapominali wszystkich obowiązków życia.
Po kilku chwilach zdumienia i ciszy, kochankowie wstąpili w owo miejsce zgasłej potęgi i minionych szczęśliwości. Najpierw, obeszli dokoła salę Mesukar, oddychającą wonią kwiatów i świeżością wód. Przeszli następnie do dziedzińca Lwów. Wzruszenie Aben-Hameta rosło z każdym krokiem. »Gdybyś nie napełniała duszy mojej rozkoszą — rzekł do Blanki — z jakąż zgryzotą przyszłoby mi pytać, ciebie Hiszpanki, o dzieje tej siedziby! Ach!