Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podzwaniała o wysokie siodło, wiatr zaś kołysał kitką przy turbanie. Lud, oczarowany jego wdziękiem, mówił, patrząc nań w przejeździe: »To jakiś nieznany książę, którego dona Blanka nawróci«.
Zrazu, jechali długą ulicą noszącą jeszcze miano znakomitej mauretańskiej rodziny; ulica ta dochodziła do zewnętrznego obramienia Alhambry. Następnie, przebyli las młodych wiązów, dotarli do studni, i niebawem znaleźli się w wewnętrznem ogrodzeniu pałacu Boabdila. W murze, najeżonym wieżami i wyzębionym w blanki, otwierała się brama nazwana Bramą Sądu. Przebyli tę pierwszą bramę, i puścili się wąską dróżką, wijącą się wśród wysokich murów oraz nawpół rozwalonych ruin. Droga ta zawiodła ich na plac Algibów, koło którego Karol V-ty wznosił wówczas pałac. Obracając się stamtąd ku północy, zatrzymali się na opustoszałym dziedzińcu u stóp muru pozbawionego ozdób i uszkodzonego wiekiem. Aben-Hamet zeskoczył lekko na ziemię i podał rękę Blance aby ją zsadzić z muła. Słudzy zapukali do opuszczonej bramy, której próg zarośnięty był trawą: brama otworzyła się i odsłoniła nagle tajemne zakątki Alhambry.
Wszystkie uroki, wszystkie żale za ojczyzną pomięszane z czarami miłości, ogarnęły serce ostatniego z Abenserażów. Nieruchomy i oniemiały, topił zdumione spojrzenia w tem miesz-