Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wśród głogów. Siło przyrody a słabości człowieka! źdźbło trawy przebija często najtwardszy marmur, którego wszyscy ci zmarli. lak potężni, nie podniosą nigdy!
„Niekiedy, wysoka kolumna jawi się samotnie wśród pustyni, lak jak wielka myśl wznosi się, od czasu do czasu, w duszy spustoszonej przez wiek i nieszczęścia.
„Rozmyślałem nad temi pomnikami, we wszystkich przygodach i we wszystkich godzinach dnia. Toż samo słońce, które widziało jak rzucano fundamenty pod te grody, kładło się, w moich oczach, majestatycznie na ich ruinach; księżyc, wznoszący się na czystem niebie między dwiema nawpół strzaskanemi urnami popiołów, oświecał blade grobowce. Często, w promieniach tej gwiazdy tak podsycającej marzenia, zdawało mi się że widzę Genjusza wspomnień, jak siada zamyślony u mych stóp.
„Ale znużyło mnie przetrząsać trumny, w których zbyt często poruszałem jeno prochy zbrodni.
„Chciałem przekonać się, czy żyjące plemiona ukażą mi więcej cnót lub leż mniej nieszczęść niż wygasłe rasy. Przechadzając się pewnego dnia w wielkiem mieście, poza jakimś pałacem, w ustronnym i pustym dziedzińcu, ujrzałem posąg, który wskazywał palcem miej-