Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Tego dnia byłem bardzo miły, nie brutalny“, mówił mi pan S..., który w istocie łączył obie te cechy.

N... mówił mi raz uciesznie o kobietach i ich wadach: „Trzeba wybierać: albo kochać kobiety, albo je znać; niema pośrodka“.

Pana N..., który wydał świeżo dzieło bardzo udatne, namawiano aby wydał drugie, które przyjaciele jego wysoko cenili. „Nie, odparł: trzeba zostawić zawiści czas na otarcie piany“.

Pewien młody człowiek pytał mnie, czemu pani de B... odtrąciła jego hołdy, aby się uganiać za panem de L..., który widocznie lekceważył jej względy. Odpowiedziałem: „Drogi panie, Genua, bogata i potężna, ofiarowała swoje władztwo wielu królom, którzy je odrzucili; toczyli natomiast wojnę o Korsykę, która rodzi tylko kasztany, ale która była dumna i niepodległa“.

Jeden z krewnych pana de Vergennes pytał go, czemu dopuścił do ministerstwa Paryża barona de Breteuil, w którym widziano jego następcę. Odpowiedział: „To jest człowiek, który zawsze przebywał zagranicą, tutaj jest nieznany, reputacja jego jest sztuczna, ale wielu ludzi uważa go za godnego teki ministra. Trzeba ich wywieść z błędu, postawić go na świeczniku i pokazać co to jest baron de Breteuil“.

Wyrzucano panu L..., literatowi, że nic już nie ogłasza. „Co drukować, odparł, w epoce, gdy kalendarz jest od czasu do czasu zabroniony“?

N... mówił o panu de La Reynière, do którego wszyscy chodzą dla jego kuchni, ale którego mają za wielkiego nudziarza: „Można go zjeść, ale nie można go strawić“.