Strona:PL Chajim Nachman Bialik - Powieść o pogromie poemat 1907.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem wynijdź do nich na ulicę,
Spójrz na nędzarzy tych tłum nieprzebrany:
Dorośli, dzieci, mężczyźni, kobiety,
Zziębnięci, głodni, odziani w łachmany,
Okruchy ludzkie, półżywe szkielety;
Temu zginęły dzieci lub rodzice,
Tamten postradał żonę, a ta męża;
To wszystko śpiew dziś opiewa dziadowski,
By nędzny dostać od bogaczy datek;
Na pokaz każdy wystawia swe rany,
Cierpienia, bóle, rozpacze i troski;
A kto chce większy udział mieć w jałmużnie,
Musi swój towar wychwalać usłużnie,
Bo kto ma lepszy wybór, ten zwycięża:
Po groszu para rozszarpanych dziatek,
Zhańbiona siostra, matka, córka, żona,
Zarżnięty ojciec, brat, syn, narzeczona.

Chwała-ć! Na cmentarz pędź, żebracze plemię,
Z workami pospiesz na blizkich mogiłę,
Z męczeńskich prochów odkop świeżą ziemię,
I żwawo w torby pakuj święte zwłoki,
Strzaskane czaszki, kości, ciało zgniłe
I na jarmarki zawieź, w świat szeroki;
Tam na handlarskie rozłóż je stragany
I uderz w nutę swych dziadowskich pień,
Wyciągaj rękę po dar wyżebrany,
Wyliczaj ludom swych nieszczęść obfitość,
Błagaj o łaskę, przebaczenie, litość;
Tak było ongi, tak jest po dziś dzień!

Ale w ich ślady ty nie chodź, człowiecze!
Umykaj w puszczę, kędy wicher siecze
I unieś z sobą swój jęk i westchnienie,
Tam rwij swe szaty, łez wybuchnij burzą,
Rozbijaj głowę o ostre kamienie,
I w pustą przestrzeń wylej żal i gniew;
A twoim łkaniom pioruny zawtórzą
I wyjącego wiatru drwiący śpiew…