Strona:PL Chajim Nachman Bialik - Powieść o pogromie poemat 1907.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W mieście pogromu.



Człowiecze! przejdź się po mieście pogromu
I niech się duch twój nie wzdryga, nie lęka,
Niech patrzy oko, niech dotyka ręka,
Wejdź na dziedzińce, do każdego domu;
Zobacz, jak drzewa, mury i parkany
Plami krew skrzepła i mózg rozpryskany…
Po twoich braciach jest to znak jedyny…
Idź błądzić między gruzy i ruiny,
Zburzone piece, skrzywione kominy,
Czarne kamienie i spaloną cegłę…
Tu wróg wyprawił wczoraj gody krwawe
I topór z ogniem szły w siarczyste tany…
Wleź w ciemne lochy, na strychy odległe
I wysuń głowę przez dachy dziurawe:
Nie, to nie dziury, to otwarte rany,
Czarne a nieme — gdzie jest na nie lek?!

Patrz, ot ulica: mgła pierza dokoła:
Głęboka biała rzeka, miękki śnieg.
Niech mienie ludzkie noga twa potrąca,
Zdobyte ciężką pracą w pocie czoła,
Depc ten płód nędzny żywotów tysiąca,
Strzaskany wrażą ręką w drobny miał.
Depc, niechaj zmiażdży do cna twoja pięta,
Czego nie zniszczył topór i pożoga:
Nie same czaszki leżą tu i żebra,
Patrz, ot kawałki miedzi, złota, srebra —
To zakłócone soboty i święta,