Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Noc sierpniowa.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od ziemi, że światło, które od słońca biegnie do nas osiem minut, przestrzeń od gwiazd najbliższych przebywa w lat parę, a od bardziej oddalonych w lat setki, może i tysiące. Więc nie może być mowy, żeby takie gwiazdy na ziemię spadać miały.
— No, to dobrze — rzekł Franek z takim akcentem ulgi, że sam pan Adam się uśmiechnął. — Ale cóż w takim razie spadać będzie? Nic nie rozumiem, co to za kamienie, o których mówił Romek. Przecież kamienie między gwiazdami nie krążą?
— Czy tamte inne słońca różnią się tylko wielkością? — zapytała Marynia.
— I barwą — odparł Rostek. — A jeśli przez teleskop rozróżniamy, że jedne są białe, inne purpurowe lub zielone, to możemy się domyślać, że z innych ciał się składają, i że ich światło może mieć inne własności.
— Jakież to cudowne — szepnęła Marynia — astronomja jest najpiękniejszą z nauk.
— Słońca wszechświata różnią się także i ruchem — zauważył pan Adam. — Niewszędzie, tak jak u nas, planety krążą koło słońca, i niezawsze jedno słońce jest ogniskiem kilku planet. Niekiedy słońca krążą nawzajem koło siebie, planet nie dostrzegamy z powodu oddalenia, ale ileż w tym ruchu może być kombinacji?
— Cuda! — szepnęła w zachwycie Marynia — Te ogromy, te przestrzenie, których pojąć nie możemy, i te miljony słońc i światów!
— Z których ludzie policzyli 20 miljonów,