Strona:PL C Marlowe - Tragiczne dzieje doktora Fausta.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Analytyko słodka, ma rozkoszy!
Bene disserere est finis logices. (Czyta).
Dysputowanie czyż to kres logiki?
Czyż większych cudów nie daje ta sztuka?
Przestań więc czytać, dotarłeś do kresu!
Górniej szych rzeczy pożąda duch Fausta.
Zegnaj mi „on kal me on“; chodź, Galenie!
Wszak „Ubi desinit Philosophus ibi incipit Medicus“;
Bądź więc lekarzem, Fauście, gromadź złoto,
Cudowne leki wieczne-ć dadzą życie.
Summum bonum medicinae sanitas. (Czyta).
Zdrowie ciał naszych, oto cel fizyki —
Czyś nie osiągnął, Fauście, tego celu?
Aforyzmami nie są-ż twe już słowa?
A twe recepty czyż się nie zmieniły
Niby w pomniki po miastach, gdzieś zbawił
Tysiące ludzi od strasznej zarazy?
Przecież li Faustem jesteś i człowiekiem.
Gdybyś to ludziom wieczny dać mógł żywot,
Gdybyś umarłych wskrzeszać mógł do życia,
Wówczas twój zawód byłby wart cośkolwiek.
Zegnaj, fizyko! — Gdzież Justinianus? (Czyta).
Si una eademque res legatur duobus, alter rem, alter valorem rei, &.
Marny wypadku nędznych testamentów! (Czyta).
Exhaereditare filium non potest pater nisi, &.
I oto jaka treść jest instytucji
I prawa ciało powszechne! Zaiste,
Nauka godna najemnych pachołków,