Strona:PL Buffalo Bill -34- Demon Wody Ognistej.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, to on.... — zawołał Hickock.
Jim Betts również poznał naszych przyjaciół, wysunął się z poza skały i zbliżył się z okrzykiem radości:
— Jak się macie, chłopcy?..
Jim Betts był rosłym, ale bardzo szczupłym mężczyzną, którego długie nogi świadczyły o tym, że w biegu może prześcignąć jelenia. Uścisnął on teraz serdecznie dłonie wywiadowców i barona i zapytał:
— Co tu robicie?
— Ścigamy Tima Bensona, — odparł Buffalo Bill.
— A ja ścigam Jacka Goryla. Zabił on urzędnika w Soda Springs. Jesteśmy już z Billem w pościgu za nim prawie tydzień.
— Co to za człowiek ten Jack Goryl? — zapytał Buffalo Bill.
— Jego przydomek wyjaśnia wszystko. — oświadczył Betts. — Wyobraź sobie orangutanga wysokości sześciu stóp, a będziesz miał obraz tego łotra...
— A gdzie twój brat? — zapytał Nick Wharton.
— W okolicy. Rozdzieliliśmy się niedawno, aby szybciej posuwać się naprzód.
— Przypuszczam, że człowiek, którego ścigamy, znajduje się w sąsiedztwie waszego Goryla. Posuwajmy się więc razem naprzód. — zaproponował Buffalo Bill.
Posuwano się naprzód, idąc wciąż śladem Jacka Goryla. Trop stawał się coraz niewyraźniejszy, aż zniknął prawie zupełnie na kamienistym gruncie. W tej samej chwili Jim Betts spostrzegł w pobliżu szary parasol swego brata, który ukrył się za skałą.
Bill Betts wciąż leżał zaczajony naprzeciw skały, za którą ukryli się obaj bandyci. Przypuszczał on, że znajdują się tam jeszcze. Jim zagwizdał, a brat jego natychmiast odpowiedział na sygnał. Odwrócił głowę i ujrzawszy wywiadowców, wycofał się w ich kierunku z zajmowanej pozycji.
— Jak się macie, chłopcy!... — zawołał. — Jack Goryl znajduje się tu za skałą w towarzystwie jakiegoś małego jegomościa. Trzymam ich w szachu przy pomocy mojego karabinu już od dłuższego czasu.
Wywiadowcy zbliżyli się ostrożnie do skały, za którą przedtem kryli się bandyci, ale gdy Buffalo Bill znalazł się za skałą, spostrzegł, że nie było tam nikogo. Cody zrozumiał, że olbrzymia siła Jacka Goryla pomogła bandytom w ucieczce. Przesunięta skała tłumaczyła, dlaczego Benson i jego kompan mogli ujść niepostrzeżenie przez Billa Bettsa.

We wiosce plemienia Utah

Tim Benson i Jack Goryl znaleźli się po pewnym czasie w dużej odległości od wywiadowców i Benson skierował się w stronę ukrycia, gdzie znajdował się jego zapas whisky. Znajdowała się tam większa ilość szczelnie zakorkowanych butelek alkoholu w najgorszym gatunku, którym złoczyńcy w rodzaju Bensona zatruwali ludność indyjską.
Jack Goryl wydał na widok wódki pomruk zadowolenia i odkorkował szybko jedną z butelek, aby „oblać“ spotkanie z Bensonem. Gdy pociągnęli kilka tęgich łyków z butelki, zabrano się do pracy. Bandyci wydobyli część butelek z skrytki, a resztę zakopali napowrót, zasypując starannie ślady.
Wydobyte butelki zostały odkorkowane i Jack Goryl rozpuścił w nich swe pastylki, uśmiechając się z zadowoleniem. Potworny olbrzym wietrzył dobry interes.
Benson był jednak zatroskany. Wiedział on, że aby zgnębić Buffalo Billa musiał wytężyć wszystkie swe siły. Liczył na pomoc ze strony Indian, których zamierzał zamroczyć alkoholem i zatrutymi pigułkami, ale wiedział również, że Cody nie ulęknie się Utów. Bandyta rozumiał, że bez użycia podstępu nie będzie mógł pokonać Króla Granicy.
Jack Goryl był zbyt mało inteligentny, aby zastanawiać się nad czymkolwiek. Alkohol uderzył mu do głowy i małpolud pragnął natychmiast ruszyć przeciwko Codyemu i jego towarzyszom. Ufał swej straszliwej sile i był pewny, że potrafi zdruzgotać każdego przeciwnika.
— Słuchaj Benson!... — rzekł w pewnej chwili ochrypłym głosem. — A może by tak uderzyć na tych przeklętych wywiadowców...
— Nie gadaj głupstw, — rzekł oschle bandyta. — Idziemy do Indian.
Jack Goryl mruknął coś niewyraźnie pod nosem, ale nie próbował nalegać. Wiedział, że jego towarzysz jest przebieglejszy od niego. Po długim marszu obaj bandyci dotarli do wioski Utów. Wojownicy wyszli z wigwamów na ich spotkanie i nie wydawali się bynajmniej zachwyceni tą wizytą. Ale Benson stał na wysokości zadania.
— Powiedźcie Żelaznemu Łukowi że Mały Orzeł pragnie go ujrzeć i ofiarować mu, oraz jego wojownikom, podarunki, które przyniósł ze sobą jego sługa!...

W chwilę potem wódz Utów Żelazny Łuk stał przed swym dawnym sprzymierzeńcem. I on nie był zachwycony wizytą nieproszonych gości.

— Mały Orzeł powinien wiedzieć, że jego miejsce nie jest we wiosce plemienia Utah, — rzekł nie-