Strona:PL Buffalo Bill -34- Demon Wody Ognistej.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chętnie. — Żelazny Łuk jest jego przyjacielem, ale musi przede wszystkim myśleć o swoim plemieniu. Zawsze, gdy Mały Orzeł kryje się w wigwamach Utów, zjawia się tu natychmiast Wielki Biały Wódz i niepokoi mnie i moich wojowników. Bały szeryf z osady groził już nam przybyciem białych żołnierzy.
— Nic nie rozumiem co ten drab gada... — mruknął Jack Goryl. — Minę ma nieszczególną...
Ale Benson był zupełnie pewny siebie. Uśmiechnął się triumfująco i wydobył z torby Jacka butelkę whisky.
— Mały Orzeł pomyślał o swoich przyjaciołach, — rzekł uprzejmie. — Przyniosłem wam, o czerwonoskórzy bracia, nieco wody ognistej, którą tak lubicie.
Usposobienie wodza i wojowników zmieniło się w mgnieniu oka. Wszyscy stłoczyli się natychmiast dokoła białych. Wojownicy wydawali okrzyki zadowolenia, a oczy ich świeciły się z radości. Benson zaczął rozdzielać wódkę. Pierwszy napił się wódz, a za nim wojownicy według wieku i godności.
Gdy wszystkie butelki były próżne, Benson podniósł rękę. Wojownicy uciszyli się, a bandyta rzekł uroczyście:
— Niech moi bracia nie niepokoją się. Mój sługa przyniesie więcej wody ognistej i wszyscy wojownicy napiją się dowoli...
Indianie uspokoili się, a wśród tłumu rozległ się pomruk zadowolenia. Tymczasem whisky z rozpuszczonymi w niej zatrutymi pastylkami zaczęła działać na Indian. Widać było, że wojownicy są podnieceni. Benson uśmiechnął się z zadowoleniem, gdyż widział, że jego piekielny plan ma szansę powodzenia.

Niespodziany napad

Gdy Hank Elmore znajdował się już w pobliżu Blossom Range, napotkał na drodze oddział jeźdźców, którzy galopowali przez kamienisty trakt co koń wyskoczy. Woźnica był przerażony.
— Jeśli to są bandyci, będzie to już zbyt wiele przeżyć jak na jeden dzień. — pomyślał.
Nie byli to jednak bandyci. Gdy kurz rozwiał się nieco, Elmore spostrzegł, że jeźdźcami są Matt Shepard i kilkunastu obywateli osady. Wszyscy byli uzbrojeni od stóp do głów i bardzo się spieszyli.
— Ach, to wy! — zawołał woźnica z ulgą. — Myślałem, że bandyci...
— Gdzie twój dyliżans? — zapytał zdziwiony szeryf.
— Rozbił się o skały, — rzekł ponuro Elmore.
— Kto cię napadł?... — Czy Benson?...
— Nie. Buffalo Bill i jego ludzie.
Widząc zdumione spojrzenia szeryfa Hank EImore wyjaśnił pokrótce sytuację. Postanowiono, że Vera Bright uda się sama do osady, a Shepard, Elmore i reszta obywateli Blossom Range ruszyła szybko w stronę wioski Indian, chcąc napotkać Buffalo Billa.
Około południa mały oddział znajdował się, w okolicy wioski Utów. Jeźdźcy zsiedli z koni, aby dać wierzchowcom wytchnienie i odpocząć przed dalszą drogą.
W tej samej chwili wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Z pobliskich zarośli wypadła banda Czerwonoskórych, którzy z dzikimi wrzaskami rzucili się na nie spodziewających się niczego białych.
Na czele pijanych i oszalałych pod wpływem straszliwej trucizny Indian posuwał się sam wódz Żelazny Łuk, który pierwszy rzucił się do ataku. Biali byli zupełnie nieprzygotowani na napaść i upłynęła spora chwila, zanim zdecydowali się na obronę.
Indianie zaatakowali ich z niezwykłą zaciekłością. Z nożami i tomahawkami w ręku, wśród dzikich okrzyków wojennych, spadli na blade twarze jak lawina, siejąc zniszczenie. Osadnicy zaczęli się ostrzeliwać i pierwszy atak Czerwonoskórych został odparty. Utowie cofnęli się nieco, ale po chwili znów rzucili się do walki.
Tym razem zastali białych przygotowanych. Zawrzała straszliwa walka na noże, rewolwery i tomahawki. Shepard, który walczył jak lew, dostrzegł w pewnej chwili wśród wojowników jakiegoś małego człowieka, który głośnymi okrzykami zachęcał Indian do walki. Człowiek ten był odziany w strój indyjski i przybrany barwami wojennymi plemienia Utah, ale szeryf rozpoznał w nim Bensona.
Shepard rzucił się w jego kierunku i rozpoczął z nim walkę wręcz. W tej samej jednak chwili jakiś wojownik potężnego wzrostu rzucił się na szeryfa i zadał mu straszliwy cios tomahawkiem. Biały zwalił się ranny na ziemię, a z ust Indian wydarł się straszliwy okrzyk radości.
Klęska białych była przesądzona. Zaczęli się oni szybko wycofywać z pola walki, zabierając ze sobą rannych, a między nimi Matta Sheparda. Indianie rzucili się za nimi w pogoń, ale Benson nie miał zamiaru zbliżać się zbytnio do osady  nakazał zaprzestania pościgu.

Buffalo Bill i jego towarzysze usłyszeli z oddali odgłosy walki i natychmiast pogalopowali w tym kierunku. Gdy napotkali oddział szeryfa, Dugan, zastępca Matta Sheparda, na którego siodle znajdował się ranny szeryf, zawołał:
— Zawróćcie!... Indianie gonią za nami... Pobili nas na głowę!... Shepard jest ranny!
Nie czekając na odpowiedź Buffalo Billa przerażony Dugan pognał konia i niebawem wraz ze swym oddziałem zniknął wśród skał.
Cody rozważył sytuację.
— To robota Bensona. — oświadczył po namyśle.
— I Jacka Goryla, — dodał z przekonaniem Jim Betts. — Ci dwaj bandyci pracują razem.
— Przypuszczam, że udało im się podburzyć Indian przeciw nam, — rzekł Buffalo Bill.
— Zbadajmy przede wszystkim teren, — rzekł.spokojnie Dziki Bill. — Te bestie w ludzkiej skórze mogą znajdować się w pobliżu.
Wywiadowcy zaczęli się skradać w kierunku wioski Utów, obserwując dokładnie okolicę, aby nie pozwolić się zaskoczyć. Ujrzeli z daleka grupę wojowników, którzy potrząsali bronią i wydawali groźne okrzyki. Cody zrozumiał, że Benson zdołał rozpętać burzę. Sytuacja była bardzo poważna.
— Co uczynimy? — zapytał Hickock.
— Poślę po pomoc do osady, — rzekł Buffalo Bill. — Tymczasem zaczaimy się w pobliżu wioski i będziemy obserwowali poruszenia wojowników Żelaznego Łuku.