Strona:PL Buffalo Bill -01- U pala męczarni.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy wojownicy Dakota dostrzegli naszego bohatera, ten zatrzymał się i oparty o ścianę skalną, z tomahawkiem w dłoni oczekiwał ataku. Dakotowie zatrzymali się na chwilę, zdumieni i zaskoczeni dzielną postawą młodzieńca, lecz wkrótce rzucili się do ataku. Topór wojenny wodza Czejennów poruszał się w jego pewnej dłoni z szybkością błyskawicy. Już po pierwszym ataku dwóch wojowników musiało wycofać się z pola walki, brocząc obficie krwią. Reszta w liczbie pięciu, rzuciła się na Samotnego Niedźwiedzia ze zdwojoną zaciekłością. Młody wódz oparty o ścianę, nie dopuszczał do siebie prześladowców na odległość ramienia uzbrojonego w tomahawk. Po chwili najzacieklejszy z przeciwników runął na ziemię z rozpłataną czaszką. Jeszcze jeden potężny cios i oto trzech tylko wojowników dakotyjskich pozostało z nacierającej grupy. Dakotów ogarnęło przerażenie. Sądzili, że Czejennowi przyszły z pomocą duchy górskie, które kierują jego ramieniem i tomahawkiem. Zawahali się więc i cofnęli się w głąb jaskini aby sprowadzić pomoc. Samotny Niedźwiedź miał więc znów wolną drogę przed sobą i znów nabrał otuchy. Rzucił się ku upragnionemu wyjściu z jaskini.
Wreszcie wydostał się na światło dzienne, lecz o zgrozo! Znajdował się na wąskiej ścieżce nad brzegiem skalistej przepaści. Grota miała widocznie wiele wyjść i Samotny Niedźwiedź natrafił na jedno z nich, prowadzące wprost do przepaści.
Młody wódz zdecydował, że lepiej zginąć w otchłani, zabierając ze sobą święty bęben Dakotów, niż dostać się do niewoli wroga. Z nadludzką odwagą jednym skokiem rzucił się w skalistą przepaść. Dzielny młodzieniec zatrzymał się jednak na jednym z występów skalnych, po których toczył się w dół, zaś święty bęben Dakotów runął z ogłuszającym łoskotem w bezdenną otchłań. Samotny Niedźwiedź osiągnął swój cel — Dakotowie stracili swoi talizman.
Wódz Czejennów leżał bez przytomności na występie skalnym wydany na pastwę zemsty Dakotów. Kilku wojowników, znających dobrze drogi wśród skał, dotarło do zemdlonego wroga i po godzinie cały obóz Dakotów rozbrzmiewał dziką radością z powodu pojmania wodza Czejennów.

Poświęcenie Buffalo Billa

Podczas gdy w świętej grocie rozgrywały się te dramatyczne wydarzenia, Bufallo Bill, w oczekiwaniu na swego czerwonoskórego przyjaciela, pełen był niepokoju.
Następnego ranka postanowił działać. Pozostawiwszy spętane konie w stepie, zaczął skradać się w kierunku obozu Dakotów. Po pewnym czasie osiągnął szczyt niewielkiej wyniosłości, zwanej „Wzgórzem Kojotów“. Stąd mógł dokładnie obserwować poruszenia wrogów. Spostrzegł, że cały obóz przygotowuje się do wielkiej uroczystości. Kilku młodych wojowników zajętych było wbijaniem w ziemię wielkiego słupa.
Dreszcz zgrozy przeniknął Cody’ego — przygotowywano „pal męczarni“.
Wkrótce tłum wojowników, kobiet i dzieci zebrał się wokół słupa i dały się słyszeć niecierpliwe okrzyki. Tłuszcza dzikich żądała krwawego widowiska.
Wojownicy podprowadzili do słupa swą ofiarę — był nią Samotny Niedźwiedź...
Szlachetne serce wielkiego wywiadowcy ścisnęło się z bólu na widok przyjaciela, przywiązanego do „pala męczarni“.
— Czekaj, przyjacielu — rzekł Bufallo Bill do siebie. — Sądzę, że Dakotowie będą woleli na mnie wypróbować swych diabelskich sztuczek...
To rzekłszy, zerwał się na równe nogi i porzucając wszelkie środki ostrożności puścił się biegiem do obozu wrogów.
Uwaga Indian tak była zaabsorbowana jeńcem, że nikt nie zauważył nadejścia białego bohter. Gdy Bufallo zjawił się wśród Dakotów, dzicy byli zdumieni i przerażeni jego widokiem.
Jeden tylko Biały Wilk, zdrajca, znajdujący się, w obozie Dakotów, poznał swego śmiertelnego wroga i rzucił się na niego z nożem w dłoni. Powstrzymała go jednak silna dłoń wodza Dakotów, który następnie zwrócił się do Billa:
— Z czym przybył Wódz o Długich Włosach do obozu swych wrogów?
Cody, dzierżąc w każdej dłoni gotowy do strzału rewolwer, odparł z wyszukaną grzecznością:
— Witaj, Żelazna Ręko! Spotykaliśmy się dotąd tylko na ścieżce wojennej, lecz znamy się dobrze nawzajem. Oto moje dwa rewolwery — każda kula równa się śmierci jednego z twoich wojowników. Ostatnia pozostanie dla mnie, a przedostatnią poświęcę memu przyjacielowi, Samotnemu Niedźwiedziowi.
Czyż nie chcielibyście, o wojownicy, ujrzeć przy „palu męczarni“ waszego największego wroga, Wodza o Długich Włosach?
— Biały wódz rzekł! — odparł wódz. — Nikt nie wytępił tylu wojowników Dakota, co ty!
— Dobrze więc — rzekł Cody — oddam się w wasze ręce wzamian za życie mego czerwonego brata!
Propozycja ta wprawiła w zdumienie wojowników. Ich dzikie serca przejęte były wielkością poświęcenia białego.
Po chwili milczenia rzekł Żelazna Ręka:
— Jesteś największym wojownikiem, jakiego znam! Przyjmuję twą propozycję.
Bufallo Bill bez słowa odrzucił broń i pozwolił się skrępować. Samotny Niedźwiedź usiłował protestować, lecz układ był już zawarty. Dwuch wojowników odwiązało go od pala i zaprowadziło w prerię, poza obręb obozu.
Król Granicy stał oto przywiązany do „pala męczarni“. Dokoła pala ułożono kilka stosów drzewa, a jeden, największy, umieszczono tuż u stóp Bufallo Billa.
Wojownicy zapalili drzewo i gryzący dym zaczął ograniać Cody’ego. Płomienie ślizgały się po jego wysokich butach, kurtka z jeleniej skóry zaczęła się tlić, lecz twarz bohatera nie zdradzała strachu ni bólu. Z ust jego nie wydarło się ani jedno westchnienie, ani jeden okrzyk bólu.
Na widok tak niezwykłej wytrzymałości i odwagi Żelazna Ręka zbliżył się do pala i zamierzał zapalić stos, znajdujący się u stóp bohatera. W chwili, gdy wyciągał rękę z pochodnią, rozległ się nagle strzał i wódz runął martwy u stóp swej ofiary.
Okrzyki wściekłości i przerażenia rozległy się wśród Dakotów i w tej samej chwili Czejennowie wtargnęli do ich obozu. Na czele wojowników kroczyła Smukła Trzcina w towarzystwie Czerwone-