Strona:PL Browning - Pippa.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szydzić nie wolno! Wszak to dziś w południe
Powracać będą cudnie
Z tumu w Possagno narzeczeni moi?
Dom ich w dolinie nad Orkaną stoi,
Czemuż ja, bywszy Ottimą, nie mogę
Być narzeczoną? Przybyła
Dziś w nocy ta panna miła:
Widziałam ci ją, zaszedłszy jej drogę, —
Jeżeli to się nazywa widzeniem:
Błysk śnieżnej skroni, przysłonięty cieniem
Czarnych warkoczy — możeż ujrzeć człowiek
Coś czarniejszego nad rzęsy jej powiek?
Ona nie ufa, widać, tej przesłonie,
Gdyż bladość swego lica
Ta piękna oblubienica
Wstydliwie w gęstym ukryła welonie...
Tak, oko twoje patrzeć na nią może,
Lecz, Juliuszu, dotknąć się broń Boże! —
Jest jako lilja, której wątłe kwiecie
Najmniejszy powiew rozwieje i zmiecie!
Łatwy i miękki byt mają te panie!
Ej! niech nam białość lica pozostanie,
Brew niech dziewiczy blask zachowa,
Noga swe kształty, choć gotowa
Brodzić po kostki w kałuży,
Tak, jak się nieraz zanurzy
W błocie ta stopa ma bosa!...
Mógłbyż mieć Juliusz gdzie rozkoszy więcej,