Strona:PL Bronte - Villette.djvu/673

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuciem tak kruchym, że nie było zdolne znieść wagi dotknięcia palcem: poczułam od razu (albo też zdawało mi się, że poczułam) niezachwianie mocne oparcie w nim, niby o skałę niezłomną.
— Mówiąc o przyjaźni, mam na myśli prawdziwą przyjaźń — powtórzył z naciskiem, a ja nie mogłam nieledwie uwierzyć, aby słowa tak ważkie wypowiedziane zostały jako błogosławieństwo dla moich uszu; nie mogłam nieledwie uwierzyć w istotność jego ciepłego, serdecznego, pełnego niepokoju spojrzenia. Jeśli rzeczywiście pragnął znaleźć we mnie rozumiejącą go przyjaciółkę i powiernicę i zamierzał rzeczywiście darzyć mnie zaufaniem i przyjaźnią — o, wydało mi się w tej chwili, że nic lepszego ponad to nie może już spotkać mnie w życiu! Gdyby naprawdę ziścić się to miało, stałabym się silną i bogatą: jedna ta chwila uczyniłaby mnie prawdziwie szczęśliwą. Aby upewnić się czy stoję naprawdę w obliczu faktu i przypieczętować go, zapytałam:
— Czy monsieur mówi to zupełnie na serio? Czy naprawdę sądzi pan, że jestem mu potrzebna, że mogłabym przydać mu się jako siostra?
— Oczywiście, oczywiście — zapewnił mnie — człowiek samotny taki jak ja ,nie posiadający siostry, musi z konieczności być nad miarę szczęśliwy, znalazłszy w sercu kobiecym uczucie siostrzane.
— A czy mogę polegać na względach monsieur? Czy będę miała prawo zwracać się do pana, ilekroć poczuję się usposobiona do tego?
— Moja mała siostrzyczka, musi sama przekonać się o tym — rzekł. — Nie chcę jej nic przyobiecywać. Musi sama karcić i naprowadzać na właściwą drogę błądzącego swojego brata, aż wreszcie stanie się takim, jakim pragnie go ona widzieć. Nie będzie on na pewno materiałem nieustępliwym w prawdziwie powołanych rękach.
Kiedy słuchałam tych słów, brzmienie jego głosu, błysk przyjaznego w tej chwili jego spojrzenia, sprawiały mi taką radość, jakiej nie odczuwałam nigdy na pewno. Nie zazdrościłam żadnej z młodych dziewcząt jej wielbiciela,

285