Przejdź do zawartości

Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Upadek z takiej wysokości, choć złagodzony spadochronem mapy, oszołomił mię jednak.
Kiedy znalazłem się wreszcie na ziemi, byłem nawpół przytomny. Zdawało mi się, że śnię.
Tak. To jest — dawno.
Siedzimy kołem przy stole jadalnym we Lwowie. Staś czyta głośno „W pustyni i w puszczy“ Sienkiewicza. Słucham, jak czarne, zdumione głowy murzynów oglądają latawiec. Białka oczu i zęby błyskają.
Nie. Niema stołu, niema Stasia, niema książki. A przecie czarne twarze pochylają się wciąż zdumione, a wywinięte wargi błyskają zębami.
Przytomnieję. Gdzież jestem?
Otaczają mnie istotnie czarni. Okrążyli ciasno miejsce, na którem leżę, i pokazują jednocześnie na niebo, tłomacząc gorąco:
— On spadł z góry.
Rzecz jest wzajemnie niepojęta: ani oni nie wiedzą, skąd ja się tu wziąłem, ani ja nie mogę pojąć, skąd oni?
Po chwili jednak zjawia się oficer — francuz.
A więc jestem uratowany.
Tak. To „kolorowe“ pułki francuskie. To okopy sprzymierzeńców.
Ja pierwszy zrozumiałem sytuacyę.
Oficer jest z kolei niemniej zdumiony, jak czarni:
— Voyons! Voyons! un ours? Niedźwiedź? Spadł z nieba? Ah, c’est trop fort!
Bierze mię ostrożnie w ręce. Ogląda mój spadochron. Mapa niemiecka, sztabowa. Mimowoli patrzy w górę. Z tamtej strony, daleko, kołysze się wielki, biały balon.