Kurczyłem się, jak mogłem na mojem oknie. Już, już myślałem, żem uratowany.
Nagle generał popatrzył naokoło.
— A cóż stąd na pamiątkę weźmiem? A? — zapytał.
— Dawaj Miszę — zdecydował się po chwili.
Griszka skoczył po mnie.
Co ja przeżyłem w tym jednym krótkim momencie! A więc wszystko skończone! Nigdy już tu nie wrócę! Błysnęła mi w pamięci jasna główka Hali, siwe oczy Stasia. Nigdy?!
Każdy szczegół pokoju wrzynał mi się w pamięć, jak nóż. Najmniejszy drobiazg rozdzierał serce rozczuleniem. W tej chwili dopiero zrozumiałem, jak bardzo kocham to wszystko.
Przedmioty żegnały mię uroczystem milczeniem.
Nie! to było zbyt straszne!
Kiedy generał ułożył mię własnoręcznie w skrzyni na wznak, brzuszkiem do góry, zwiotczałego z żalu, zdawało mi się, że sufit wali mi się na głowę.
Jak przez sen czułem, że kładą koło mnie, zabrane oprócz mnie na pamiątkę, z jednej strony miedziany samowarek, którego kurek ugniatał mi dotkliwie bok, z drugiej niklową maszynkę do kawy.