Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
85
KOSMOPOLIS.

na tamtym świecie, to przysięgam panu, że mu serce pęka... Poraz ostatni, gdy tu był na obiedzie, jest temu z dziesięć lat, było to w sam święty Józef, tak do mnie powiedział: „Egisto, zrobisz mi ciastka owocowe, takie same jakieśmy to niegdyś jadali z panem d’Epinay, panem Clairni, Fortuny i tym biedakiem Henrykiem Regnault“. Był taki zadowolony! Poczem rzekł znów do mnie: „Egisto, mogę już umrzeć. Mam tylko jednego syna, ale zostawiam mu sześć milionów i pałac. Gdyby to był Gigi, byłbym trochę niespokojny, ale Peppino...“ Gigi, to był drugi syn, starszy, który umarł, trochę hulaka — który tu co, dzień przychodził za czasów owych panów, dzielny chłopiec, ale powiadam urwis, no!... Trzeba go było słyszeć jak opowiadał swą bytność u Piusa IX, kiedy nawrócił pewnego anglika. Tak, Ekscelencyo, on go nawrócił, pożyczając mu przez pomyłkę książkę do nabożeństwa, zamiast romansu. Anglik ten wziął książkę, przeczytał ją, potem przeczytał drugą, trzecią i został katolikiem. Gigi, który nie był bardzo dobrze widziany w Watykanie, pobiegł tam pochwalić się tym czynem zaszczytnym przed Ojcem Świętym... „Widzisz, mój synu, — rzekł Pius IX — że Pan Bóg, Pan nasz, posługuje się nieraz różnemi środkami!“... O, ten przynajmniej byłby zjadł, bawiąc się wybornie, te swoje miliony, ale Peppino!... Wszystko zabrały podpisy. Przecież to był książę Ardea i to nazwisko warte było miliony. Grał