Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
466
KOSMOPOLIS.

rozpaczą, ani mojem współczuciem. Lepiej zrobimy, gdy spojrzymy wprost w oczy odpowiedzialności, jaka na nas ciąży z powodu tej smutnej przygody i odpokutujemy za nią...
— Odpowiedzialności, jaka na nas ciąży? — zapytał Julian — jeszcze ja w ostateczności mogę ją mieć na sobie, lubo nie mogłem przewidzieć następstw mej odmowy, ale pan?...
— Tak dobrze ja, jak i ty — odrzekł Montfanon — nie jestem wcale sofistą i nie mam zwyczaju układać się z własnem sumieniem.
I w tonie zwykłego sobie podniecenia, zawołał:
— Czyż nie pojechałem z katakumb dla urządzenia tego nieszczęśliwego pojedynku? Czy nie dałem się owładnąć gniewowi, który mi pomieszał w głowie od chwili, gdym się dowiedział o haniebnem małżeństwie Ardei i gdym się znalazł wobec tego łotra Hafnera? Czyż ten pojedynek nie uwiadomił pani Gorskiej o postępowaniu jej męża, a panny Steno o postępowaniu matki? Wszak sam mówiłeś o wzrastającym w niej niepokoju od chwili tej awantury?... I jeżelim zgryzł się straszliwie wiadomością o tem samobójstwie, to dlatego tylko, że głos wewnętrzny mi mówi: „na twych rękach jest kilka łez tej umarłej“!...
— Ależ kochany przyjacielu — przerwał mu Dorsenne — zkąd ci przyszło wyciągać takie wnioski? Gdyby tak patrzeć na wszystko, to życie byłoby wprost niemożliwem. My możemy odpo-