Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
439
KOSMOPOLIS.

tem zmienioną w dyalog dramatu! Wiedział on dobrze o tem, że idąc do pałacu Steno, będzie miał ostatnią pogawędkę ze swą śliczną i interesującą przyjaciółką. Zdecydował się bowiem odjechać i dla pewności, żeby się już nie cofnąć, zaszedł do biura wagonów sypialnych i zamówił miejsce na wieczór dzisiejszy. Tak, przyszedł się pożegnać, ale nie pożegnać się w ten sposób, nie rozdzielić się z nią tak, jak on się rozdzielił, o czem nigdy, dopóki żyć będzie nie zapomni, jak nie zapomni o tem, że można komuś wiele złego zrobić wśród śmiechu i nie przypuszczając nawet tego. Tak się bawił z miłością, że i teraz żartem rozpoczął rozmowę, gdy chcąc wziąć Albę za rękę i pocałować, spostrzegł, że rączka ta była owiązana chustką.
— Co to się pani stało, hrabianko? Czyżby moje i Florentyna Chaprona laury spać pani nie dały?... widzę panią z ręką owiązaną... co to się stało? gdzieś się pani zraniła?
— Oparłam się o ramę oszkloną, która pękła i kawałki szkła poraniły mi palce... — odrzekła Alba i dodała z uśmiechem — ale to nic...
— Jakże to nierozważnie ze strony pani! — zawołał Dorsenne tonem przyjacielskiego wyrzutu — czy pani wiesz, że mogłaś sobie przeciąć arterye i wywołać bardzo poważny upływ krwi, może nawet śmiertelny?...
— Nie stałoby się przez to żadne nieszczęście — odrzekła Alba, potrząsając swą śliczną