Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
432
KOSMOPOLIS.

zie, który ich odwiózł do pałacu Steno, a później w czasie śniadania, przy którem we dwie tylko siedziały, matka i córka. I biorąc Albę pod rękę, dla wyjścia z sali jadalnej, rzekła do niej ze swobodą starszej siostry:
— Będziesz interesująco wyglądała na zabawie u ambasadorowej...
— Nie pójdę tam wcale — odrzekła hrabianka żywo i dodała: to wzruszenie zdenerwowało mnie trochę... Nie mogłabym się bawić, ani też patrzeć na obcych ludzi...
— Jak chcesz — odrzekła pani Steno, wstrząsając, ze śmiechem dźwięcznym, swą złotowłosą głową — i ludzie mówią o dziedziczności!... Ja, ilekroć doznam jakiego niebezpieczeństwa, czuję się podnieconą!... Nigdy z taką przyjemnością nie tańczyłam, jak wtedy, gdy o mały włos nie zostałam zabita przy wykolejeniu się pociągu... Opowiadałam ci to, pamiętasz? Między Padwą i Mestre... A jednak śmierć zajrzała mi wtedy w oczy... Ale jak chcesz, nie nalegam. Usposobienia są różne! Znasz moją zasadę: żyć i pozwalać innym żyćl...
Dla duszy, zmuszonej do potępiania kogoś, którego się kocha, największą boleścią jest przekonanie się o zupełnym braku sumienia u tej osoby kochanej i pogody w występku. Ale gdy idzie o matkę, to jest o istotę, której sądzić nie możemy, choćby nawet występnej, bez popełnienia zbrodni ojcobójstwa moralnego, boleść ta zmienia