Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
428
KOSMOPOLIS.

i który włożę dziś po południu na zabawę u ambasadorowej angielskiej. Chcę ci się poradzić przytem w pewnej kwestyi...
Zmusiła Albę do powstania z fotelu, a mówiąc te słowa, objęła ją w pół i ucałowała. Jeżeli kiedy jakikolwiek pocałunek mógł być porównany z niegodnym pocałunkiem Iskaryoty, to ten był takim, i biedne dziewczę mogło śmiało wyrzec te podniosłe słowa: „Przyjacielu, pocałowaniem wydajesz Syna człowieczego!“... Niestety! uwierzyła w ten dowód przywiązania i oddała pocałunek fałszywej przyjaciółce z wdzięcznością, która nie wzruszyła tej duszy nasyconej nienawiścią, gdyż nie upłynęło i pięciu minut nawet, a już Lidya spełniła swój pomysł ohydny. Pod pozorem prędszego dostania się do garderoby, udała się schodami bocznemi, które wychodziły na ów korytarz oszklony, gdzie znajdował się otwór, przeznaczony do szpiegowania tego, co się dzieje w pracowni.
— A to dziwne — rzekła, zatrzymując się nagle.
I pokazując swej niespodziewającej się niczego towarzyszce mały otwór okrągły, widoczny w całości przepierzenia, dodała:
— To z pewnością któryś ze służących zrobił dla szpiegowania... ale jak?... Jesteś większa odemnie, zobacz z łaski swej, w jaki sposób ten otwór został zrobiony? Jeżeli został on umyślnie wycięty, dowiem się, czyje to dzieło, choćbym miała wszystką służbę wypędzić...