Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
421
KOSMOPOLIS.

dłużał, studyowała ona także bladą i delikatną twarzyczkę dziewczęcia. Odgadywała w jej oczach błękitnych, o powiekach drżących nerwowo, nieokreśloną tajemnicę buntu. Badała te usta, napół otwarte, których kąty gorzko się zginały. Ścigała wzrokiem to widoczne trawienie się młodości jakąś myślą ciągłą. Nie, to nie była postawa, ani maska wspólniczki, jak również nie był to wygląd osoby, wiedzącej o wszystkiem. Napróżno Lidya mówiła sobie, że Alba została ostrzeżoną przez jej list o prowadzeniu się pani Steno, że nie może mieć zatem pod tym względem żadnych wątpliwości — przekonywała się co chwila z tysiącznych drobnych oznak, że hrabianka wątpiła. Widząc to Lidya, mówiła sobie:
— To tu trzeba uderzyć... ale jak?
Jak? Ta wątła kobieta, pod pozorem światowości kryła na posługi swej nienawiści, energię męzką w postanowieniach, jaką znajdujemy we wszystkich rodzinach pochodzenia wojskowego. Krew pułkownika Chaprona wrzała w niej i popychała ją do czynu. Wreszcie cóż ryzykowała, zwracając się ku Albie? Jeżeli dziewczyna wiedziała o prowadzeniu się matki, to jeden dowód więcej nic jej nowego nie powie i nie było żadnego ryzyka, dając jej ten dowód. Jeżeli zaś przeciwnie hrabianka nie miała dotąd żadnej pewności, ten dowód nowy i stanowczy, może spowodować wybuch. Jakkolwiek wenecyanka była bardzo zuchwałą, jednakże trudno jej będzie spro-