Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
412
KOSMOPOLIS.

— W istocie, to jest okropne! — zawołał Dorsenne. — A więc małżeństwo zerwane?...
— Oficyalnie, nie. Fanny zachorowała ze wzruszenia i leży w łóżku. Ardea dziś rano przyszedł do mej matki, a ta zobaczyła się z Hafnerem. Pogodziła ich ze sobą, ukazując im, że obaj mają jednakowy interes w uniknięciu skandalu i ułożeniu się pokojowem. Zdawało jej się, że tak jest w rzeczy samej. Ale po za tem jest jeszcze ta biedaczka. Mama chciała, żebym do niej poszła dziś po południu i namówiła ją do przywrócenia dawnego stanu rzeczy. Oświadczyła bowiem ojcu, że nie chce słyszeć nawet o księciu. Odmówiłam, ale mama nalega... Jak pan sądzisz, czy niemam racyi?...
— Kto to wie? — odrzekł Julian. Jakież teraz będzie jej pożycie z ojcem, co do którego niema teraz żadnych złudzeń?...
Nie mieli czasu powiedzieć sobie więcej. Rozmowa ich, zbyt ożywiona, zwróciła uwagę hrabiny. Obawiała się zapewne, żeby jej córka nie opowiedziała przedwcześnie Dorsenne’owi o zerwaniu nieuniknionem, ale jeszcze niedokonanem, małżeństwa. Zbliżyła się więc do nich w towarzystwie Maitlanda, który trzymał w jednym ręku szklaneczkę, pełną wódki, a w drugiej duże cygaro i zapytała Juliana swym głosem dźwięcznym:
— Panie Dorsenne, zaczynam wierzyć temu, że mój stary przyjaciel prawdę powiedział, iż obser-