Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
401
KOSMOPOLIS.

Wymówiwszy, a raczej wycedziwszy te słowa zagadkowe, otworzył klapę, stanowiącą górę biurka i wziął z półki książkę, owiniętą w gazetę, z pośrodka mnóstwa innych, co dowodziło, że doskonale wiedział, gdzie co jest w pozornym nieładzie sklepu. Odwinął gazetę i ściskając książkę swą olbrzymią łapą, o brudnych paznogciach, pokazał tytuł obu pannom: „Hafner i jego banda... Kilka uwag o bezwstydnem, uwolnieniu z pod oskarżenia, przez jednego z akcyonaryuszów“. Był to pamflet dziś zapomniany, ale który w swoim czasie dużo narobił wrzawy w kołach finansowych Paryża, Londynu i Berlina. Był on wydrukowany odrazu w trzech językach: francuzkim, angielskim i niemieckim, zaraz po rozgłośnym procesie Banku austro-dalmackiego. Ze względu na słuszność, nawet względem takiego człowieka, jak Hafner, trzeba dodać, że piśmidło to, jak wszystkie tego rodzaju elukubracye, przepełnione było niedokładnościami. Jedynym ustępem, naprawdę straszliwym, gdyż nie mógł ulegać zaprzeczeniu, było przytoczenie in extenso sprawozdania z samego procesu, oraz wyroku z uwagami bardziej hańbiącemi Hafnera, niż samo skazanie: „wobec niewyraźnej granicy, zachodzącej między złą administracją a oszustwem“... Takiem było zdanie najłagodniejsze, motywujące uwolnienie z pod oskarżenia. Mówiono, że baron wydał mnóstwo pieniędzy, by zmienić treść tych zdań, ale mu się to nie udało. Na to też liczył