Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
397
KOSMOPOLIS.

tem, czy jest jakakolwiek własność, której początek nie byłby kradzieżą? To drugie. A po trzecie, dlaczego pani chcesz, żeby Opatrzność, która wcale nie przeszkodziła, by Joanna d’Arc była spalona żywcem, a tylu łotrów umarło spokojnie w łóżku, dlaczego ta Opatrzność ma karać pana Hafnera za to, że okradł samolubnych mieszczan, lub nieudolną szlachtą na kilka milionów florenów?... Ale dajmy pokój tej istocie złożonej z pół sępa i z pół pawia, a zajmijmy się jego śliczną córką, której pani możesz powiedzieć coś bardzo przyjemnego. Czy przypominasz pani sobie książkę do nabożeństwa Montluca?...
— Tę, którą pański przyjaciel Montfanon kupił, żeby dokuczyć biednej Fanny?...
— Tak. Stary szuan oddał ją Ribalcie. Powiedział mi ten ostatni wczoraj, gdym przechodził. Zrobił to, chcąc sobie zapewne zadać umartwienie... Mówię zapewne, gdyż nie widziałem zacnego staruszka od czasu tego pojedynku, który dzięki jego niecierpliwości, odnośnie do Ardei i Hafnera, stał się nieuniknionym. Schronił się już od dawna do klasztoru na górze Oliwnej, niedaleko Sienny, gdzie ma przyjaciela, niejakiego księdza Negro, o którym zawsze mówi, jak o świętym. Słyszałem od Ribalty, że już powrócił, ale nie pokazuje się wcale. Będę usiłował dostać się do niego... Bądź co bądź, książka znowu jest w sklepie starego spiskowca na ulicy Borgognona, i jeżeli panna Hafner mieć ją pragnie...