Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
395
KOSMOPOLIS.

Zachował on wiarę, ma serce i moją rolą będzie uczynić zeń prawdziwego chrześcianina. A zresztą będę miała me dzieci i ubogich...
Takie to marzenia snuły się pod tem czołem białem, śród włosów czarnych tej narzeczonej, godnej zazdrości, której suknie wyprawne poczęły już opisywać dzienniki, dla której pracowały całe tłumy szwaczek, modystek, jubilerów, na której intercyzie podpiszą się nazwiska, jak na intercyzie księżniczki krwi, która miała zostać także księżną i wejść w łono najgłośniejszej arystokracyi świata. Takie to myśli żywić ona będzie zapewne przez całe życie w pałacu Castagna, który ma się stać jej własnością, w ogrodzie jego historycznym, w którym do dziś dnia istnieje ta aleja gruszkowa, gdzie Sykstus piąty zerwał na krótki czas przed śmiercią owoc. Skosztował on go i rzekł do kardynała Castagna, robiąc dwuznacznik z obu nazwisk, sam bowiem nazywał się Peretti. „Gruszki są zgniłe. Rzymianom się już sprzykrzyły. Wolą teraz kasztany“. Anegdota powyższa, zachowana w rodzinie, nie dowodzi wprawdzie, że powiemy w nawiasie, by największy papież końca XVI wieku był zbyt dowcipny — zachwycała Justusa Hafnera. Zdawało mu się, że jest ona przepysznie dowcipną. Ciągle powtarzał ją kolegom w klubie, swym dostawcom, wszystkim zresztą, zapominając, że już przed dwoma dniami tym samym ją powtórzył. Przestał nawet strzedz się szyderstwa Dorsenne’a.