Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
33
KOSMOPOLIS.

I przybierając znowu swój ton żartobliwy i szyderczy zawołał:
— Baw się więc dobrze na tych schodach powolnego upadku... przytem o mało nie zapomniałem, że chciałem ci dać zlecenie do jednego z figurantów waszej koteryi. Może powiesz Gorskiemu, żem wytropił książkę, o którą mię prosił przed swym wyjazdem, dotyczącą szlachty jego kraju...
— Ależ Gorski od trzech miesięcy bawi w Warszawie w interesach rodzinnych. Wszak opowiadałem panu, że podróż ta pozbawiła go kochanki.
— Jakto — zawołał Montfanon — on bawi w Warszawie? Przecież ja go dziś rano widziałem tak jak pana teraz widzę. Przejeżdżał dorożką koło fontanny Trytona. Gdybym się nie śpieszył do tego jakobina Ribalty dla ocalenia Montluca byłbym go zaczepił. Ale obaj nie mieliśmy czasu.
— Czy tylko pan pewny jesteś, że Gorski jest w Rzymie, Bolesław Gorski?... pytał z niedowierzaniem Dorsenne.
— Cóż w tem jest dziwnego! — odparł Montfanon ciągle tym samym tonem drwiącym. Jest to przecież bardzo naturalne, że nie chciał pozostać długo zdala od miasta, w którem mieszka jego żona i metresa wczorajsza, dzisiejsza i jutrzejsza. Sądzę, że twoi słowianie i anglo-sasi nie mają także przesądów i że dzielą się sensacyami we-