Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
376
KOSMOPOLIS.

baron myślał, że jeżeli powieściopisarz zajmuje się panną, to jedynie dla jej znacznego posagu. Dwadzieścia pięć tysięcy dochodu rocznego Juliana stanowiło już niezależność — dwakroć piędziesiąt tysięcy, które Alba mieć będzie po śmierci matki, to już wielka fortuna. Więc też Hafner, chcąc jeszcze więcej zasłużyć na miano „starego przyjaciela“, wziął na bok panią Steno i rzekł:
— Czy Alba nie wydaje się pani jakąś dziwną od kilku dni?
— Ona zawsze taka była — odrzekła hrabina — dzisiejsza młodość niema nic w sobie młodego.
— Czy czasem niema innej przyczyny tego smutku? — nalegał baron — jak się pani zdaje, może się kim żywo zajęła?
— Alba! — zawołała hrabina — ona? i kimże takim?
— Dorsennem — szepnął baron cicho — odszedł on przed pięciu minutami zaledwie i spójrz pani na nią, jak całkiem zapomniała o wszystkiem, co się dokoła niej dzieje...
— Ach, byłabym z tego bardzo zadowolona — odrzekła pani Steno z uśmiechem — jest to przystojny chłopiec, ma talent i majątek. Jest wnukiem bohatera, co stawia go na równi ze starą szlachtą, podług mnie. Ale Alba o nim wcale nie myśli, zapewniam pana. Byłaby mi o tem mówiła, bo mówi mi zawsze wszystko. Jesteśmy przyjaciółkami, prawie koleżankami i wie ona do-