Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
361
KOSMOPOLIS.

no z tym nieszczęśliwym nie mówiono wcale, chyba tyle tylko, że wystawiała się na straszne niebezpieczeństwo, gdyby to szaleństwo u niej było wybuchło. Z drugiej strony opinia stanowczo się oświadczyła przeciw sekundantom, którzy pozwolili, pomimo wyraźnego waryactwa, na podwójny pojedynek. Powstało z tego powodu takie mnóstwo sprzeczek gwałtownych, że aż władza na to zwróciła uwagę i gdyby nie wpływ jednego z krewnych Pietrapertosy, który zajmował przeważne stanowisko w ówczesnym gabinecie, bohaterowie tej awantury byliby oddani pod sąd. Tymczasem była ona głównym przedmiotem rozmów, tak dalece, że nawet dziwne ożenienie się Ardei, chrzest Fanny Hafner, sprzedaż pałacu Castagna, zdarzenia o wiele ważniejsze w oczach towarzystwa rzymskiego zeszły na plan drugi. Dwie osoby tylko zyskały na tej historyi, której początek pokryty był tajemnicą, dzięki ostrożnościom, przedsięwziętym przez Cibo. Jedną z tych osób był oberżysta w Tempo Perso, którego prosta bettola stała się przez te kilka dni prawdziwem miejscem pielgrzymki, dzięki czemu sprzedał on niesłychaną ilość wina albano i jajek na mięko. Drugą był wydawca Dorsenne’a, od którego księgarze rzymscy zamówili setki tomów.
— Gdybym miał taką historyę w Paryżu — mówił powieściopisarz do pani Steno — możebym doznał upojenia, jakie daje trzydzieści tysięcy sprzedanych egzemplarzy...