Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
326
KOSMOPOLIS.

— Kiedy się kto ma strzelać nazajutrz — mówił Pietrapertosa sentencyonalnie — to nie powinien widzieć się ani z żoną, ani z kochanką. Spodziewam się, że pani Gorska nie ma żadnych podejrzeń?...
— Żadnych — odparł Bolesław — ale macie słuszność. Lepiej byłbym zrobił, gdybym was był nie porzucał. Zresztą, stało się. Zabijmy czarne myśli przy grze i przy kolacyi...
— Przy grze i przy kolacyi!.. — zawołał Pietrapertosa. — A ręka? Pamiętaj o twej ręce. Będzie ci drżała i chybisz przeciwnika... U Gastina widziałem Casala, jak na pięćdziesiąt strzałów jeden zaledwie trafił w kółko, a to dla tego że grał nocy poprzedniej...
— Zjeść obiad lekki — odrzekł Cibo — położyć się spać o dziesiątej, wstać o wpół do siódmej, i zaraz wypić dwa jajka na mięko i szklankę starego porto, oto recepta Machaulte’a, którą ci powtarzam...
— A której trzymać się nie będę — rzekł Bolesław i dodał: daję wam słowo, że gdybym nie miał innych kłopotów, jak tylko ten pojedynek, to byście widzieli mnie w całkiem innym stanie...
Wypowiedział to zdanie głosem tragicznym i obaj włosi spostrzegli, że jest szczery. Spojrzeli na siebie i nie nalegali już więcej. Byli za nadto bystrzy i zanadto dobrze znali plotki obiegające po Rzymie, by nie mieli odgadnąć prawdziwej przyczyny pojedynku między Florentynem