Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
295
KOSMOPOLIS.

— Cóż to za kobieta? Jak się nazywa?
— Steno.
— Steno — powtórzyła Maud — Katarzyna Steno jest powodem tego pojedynku? A dlaczego?
— Dlatego, że jest metresą mego męża — odrzekła grubiańsko Lidya — a była metresą twego; dlatego, że Gorski przybiegł tu dręczony zazdrością, by wyzwać Lincolna i natrafił na mego brata, który mu zagrodził drogę... Pokłócili się, już nie wiem w jaki sposób, ale wiem, że taki, nie inny był powód pojedynku... Miałam więc zasadę powiedzieć ci, że się biją o tę kobietę...
— Metresą mego męża! — zawołała Maud — mówisz, że pani Steno była metresą mego męża?... Nie, to bajka. Kłamiesz! kłamiesz! kłamiesz! nie wierzę ci.
— Nie wierzysz mi? — odparła Lidya, poruszając ramionami — czyż mam jakikolwiek powód oszukiwania cię? Nikt nie kłamie, gdy idzie o życie istoty, którą się najwięcej na świecie kocha! Bo ja mam tylko jednego brata, a jutro już go może mieć nie będę... Ale zaraz cię przekonam. Chcę, byś tak samo jak ja nienawidziła tej łotrzycy, byśmy się zemściły, byśmy zapobiegły temu pojedynkowi, którego ona, ona jedynym jest powodem, powtarzam ci... Jeszcze mi nie wierzysz?... A wiesz, kto był przyczyną powrotu twego męża? Przecież nie spodziewałaś go się tak prędko?... To ja, ja... doniosłam mu, co robią ta Steno i Lincoln, dzień po dniu, ich miłostki,