Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
281
KOSMOPOLIS.

jakie niby słyszała na wystawach jego obrazów — jednem słowem całą tą nędzną drobiazgowość, która w rezultacie gniewała tylko Florentyna. Maitland bowiem należał do tych artystów, którzy zbyt są zajęci swą działalnością, by mogli wielką uwagę zwracać na sądy innych. A przytem, przed wybuchem namiętności do dogaressy, nie kochał on nigdy. Większość malarzy bowiem gasi ogień temperamentu na łonie przepysznych modelek, temperamentu, który od zmysłów nie przechodzi do serca. Przyzwyczajeni do patrzenia na ciało ludzkie z pewnego punktu widzenia, znajdują w piękności, która namby się wydała czysto zwierzęcą, źródła wrażeń plastycznych, które wystarczają dla ich wymagań miłosnych. Tym większego więc doznają wrażenia, gdy do tego upojenia zwierzęcego dołącza się w kobiecie, którą kochają, wytworny wdzięk umysłu, wykwintność i subtelność uczuć. Tak się miały rzeczy z panią Steno, która odrazu natchnęła malarza namiętnością tak gwałtowną, jak pierwsza miłość. Jakoż była to istotna miłość. Hrabina, która miała w sobie wysoko rozwinięty zmysł rozkoszy, poznała się na tem odrazu. Lidya znów, która miała zmysł nienawiści, także poznała się na tem. Wiedziała odrazu czego się trzymać, najprzód dlatego, że umiała obserwować i obserwacye swe ukrywać, a potem, że uciekała się do środków pewniejszych, niż odgadywanie. Przywykła była do tych śledztw szkaradnych,