Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
268
KOSMOPOLIS.

derousse?... Mieć pięćdziesiąt dwa lat i nie umieć zachować się jak należy!... No, jedźmy na ulicę Leopardiego. Chcę przeprosić naszego klienta i dać mu kilka rad. Zabierzemy go do jednego z mych przyjaciół, który posiada ogród w pobliżu willi Pamphili, całkiem pusty. Całe popołudnie będziemy go uczyli strzelać... Ach, przeklęte uniesienie! Tak łatwo mogliśmy byli przyjąć wczoraj ich propozycyę! Zmienilibyśmy kilka słów i byłoby dobrze!...
— Nie martw się, margrabio — rzekł Florentyn, gdy zgryziony szlachcic przedstawił mu opłakane rezultaty swych negocyacyj. Wolę, że się tak stało. Pan Gorski zasługuje na skarcenie. Żałuję tylko, żem się wtedy powstrzymał... jeżeli się już mam bić, to przynajmniej wiedziałbym za co...
— I nie strzelałeś pan nigdy z pistoletów? — zapytał Montfanon.
— Iii... polowałem dużo i zdaje mi się, że dobrze strzelam z dubeltówki..
— To zupełnie co innego. O trzeciej godzinie przyjedź pan do mnie, pojedziemy się uczyć... A zresztą Bóg czuwa nad ludźmi dzielnymi!...
Jakkolwiek Florentyn zasłużył na tę pochwałę ze względu na swobodę, której dowodem była jego odpowiedź, jednakże pierwsze chwile po oddaleniu się dwóch sekundantów były dlań bardzo przykre. Marszałek Ney, który się znał na tem, wypowiedział słowo pyszne w swej brutalności w ustach bohatera, w chwili pochodu na Orszę: