Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
18
KOSMOPOLIS.

Przedwczoraj przepędziliśmy razem wieczór u hrabiny Steno i z radością opowiadała, że będzie miała tę książkę, na której się modlił ten wielki wojownik, ten wielkiej wiary człowiek. Wypowiedziała mi całą masę przekonań heroicznych. Zdawało mi się, że słyszę pana, słowo honoru daję! Miała wczoraj pójść i kupić te szpargały, ale sklep był zamknięty, zauważyłem to przechodząc a zapewne i pan tam chodziłeś... Czy nie tak? A teraz, gdym panu opowiedział pańską historyę od początku do końca, czy nie zechcesz mi wytłomaczyć, dla czego pan, który jesteś wcieloną prawością, żywisz antypatyę zawziętą, prawie dziecinną, racz wybaczyć wyrażenie, ku niewinnemu dziewczęciu, które nigdy nie spekulowało na giełdzie, które jest tak miłosiernem jak wszystkie razem zakony i które gotowe jest zostać tak samo pobożnem jak pan? Gdyby nie ojciec, który nie chce słyszeć o jej nawróceniu przed ślubem, byłaby już katoliczką i choć w tej chwili jest protestantką, jednak tylko do naszego kościoła chodzi... Ale gdy zostanie katoliczką zupełną i będzie miała za patronkę świętą Klaudynę i świętą Franciszkę, tak jak pan masz za patrona świętego Klaudyusza i św. Franciszka, musisz złożyć broń, stary spiskowcze i uznać szczerość uczuć religijnych tego dziecka, które ci nic złego nie uczyniło...
— Jakto nic złego? — przerwał Montfanon — jest to bardzo naturalnem, że taki sceptyk jak pan, nie rozumie tego, co ona zrobiła i co robi ciągle