Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
12
KOSMOPOLIS.

żeli imię Monluca nic go nie obchodziło, to inna rzecz była z bezpośrednią i niegrzeczną przymówką, jaką jego gość wypowiedział odnośnie do wojny z r. 1859. Jest to rana zawsze gotowa do krwawienia się u sąsiadów Francyi z tamtej strony Alp, którzy francuzów nie kochają. Duma garibaldysty nie chciała ustąpić wspaniałomyślności dawnego żuawa. Z porywczością taką samą, jaką okazywał Montfanon, schwycił książkę i obracając ją w palcach poplamionych atramentem, mruknął:
— Nie oddam jej i za sześćset franków... tak, nawet za sześćset franków jej nie oddam...
— To za wiele — rzekł Montfanon.
— Nie, nie oddam jej — zawołał kramarz, poczem nagle, podając ją margrabiemu, z wyraźną wściekłością krzyczał: — ale panu sprzedam ją za czterysta franków...
— Jakże to? przecież daję panu za nią pięćset — rzekł nabywca zdziwiony — zresztą wiesz dobrze że za za taką rzadkość nie jest to cena zbyt wygórowana...
— Bierz ją pan za czterysta — nalegał Ribalta tonem coraz gniewniejszym — ani jednego susa mniej ni więcej. Tyle mię kosztowała. A dokumenta będziesz pan miał za dwa dni, akta Hafnera w tym jeszcze tygodniu... Ale, czyż ten tam... Burbon, który zrabował Rzym, nie był francuzem? A ten Karol Andegaweński, który spadł nam na kark, by zrobić się królem Obojga Sycylii? A Karol VIII, który wkroczył przez bramę di Popoli?