Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
138
KOSMOPOLIS.

Wypowiedział to z naciskiem, może dlatego, że chciał zmienić rozmowę, którą Ardea prowadził ciągle o swej ruinie, a może dlatego, że uważał świat za wybornie urządzony, kiedy takie sprawy na nim, jak Bank austro-dalmacki są możliwe. Dla tego też w rzeczy samej czuł głęboką odrazę do smutku i pesymizmu, wprawdzie nieco sztucznego, jakim były przesiąknięte dzieła Juliana.
— Słuchając pana, panie Ardea — mówił dalej — i widząc, jak się ku nam zbliża ten wielki pisarz, pomyślałem sobie o tej modzie, jaka dziś panuje, modzie patrzenia na świat czarno...
— Czy panu ten świat wydaje się wesołym? — zapytała nagle Alba.
— Wybornie! — zawołał Hafner — przekonany byłem, że mówiąc przeciw pesymizmowi, wywołam opozycyę hrabianki... Wesołym? nie — ciągnął dalej — ale gdy sobie pomyślę o nieszczęściach, jakieby nas wszystkich tutaj zebranych naprzykład spotkać mogły, widzę, że ten świat nie jest znów tak bardzo złym... Przypuśćmy, że żyjemy w innych czasach. Pani, hrabianko, przed stu pięćdziesięciu laty gdybyś mieszkała w Wenecyi, byłabyś wystawioną każdego dnia na denuncyacyę przed Radą dziesięciu, a co za tem idzie, na więzienie... Pan, panie Dorsenne, mógłbyś być obitym, jak pan de Voltaire, przez jakiego zazdrosnego, lub obrażonego magnata. Książę Ardea mógłby być zamordowany i zrabowany