Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PAN II. Najwięcej zaś odznacza się ten recenzent z „Gazety Smorgońskiej...“ Uu!... to zawzięta sztuka!
PAN III. Ja też utrę mu nosa!... właśnie napisałem dziś recenzją jego ostatniego artykułu, i jeżeli panowie pozwolicie...
CHÓR. Słuchamy!... czytaj! czytaj!
PAN III. (czyta). „W numerze 780 „Gazety Smorgońskiej“ znajdujemy następujący frazes: w tych dniach na wystawę wiedeńską zjechało się bardzo wiele kośći... frazes napisany przez znanego ze złośliwości recenzenta, który uwziął się chwytać wszystkich za słówka i wykazywać im nieznajomość przedmiotu. Gardzimy metodą używaną przez pana X., z tem wszystkiem jednak nie możemy nie zapytać, co znaczą owe kośći!... czyto mają być goście? Szanowny recenzent widocznie stracił zmysły, a co gorsza zamiast mózgu musi mieć sieczkę w głowie, człowiek bowiem przytomny nie napisałby nic podobnego... Jakkolwiek więc nie mamy zwyczaju krytykować błędów cudzych i szanujemy nietykalność osoby, mimo to jednak musimy przypomnieć recenzentowi, że go wypędzono z trzeciej klasy i że tylko ludzie bezczelni tak jak on postępują...“ A co, panowie, czy nie energicznie odpisałem?
CHÓR. Wybornie!... bez uniesień!... z poczuciem własnej godności!
PAN I. Zdrowie tej krytyki, która surowość umie pogodzić z wyrozumiałością! Inaczej bowiem prasa nasza stanie się podobną do zgrai psów, gryzących się o ochłapy, rzucone im przez prenumeratorów!
CHÓR. Ohe... hura!... niech żyje tutejszokrajowy Demostenes!... hura!...
RZĄDCA DOMU (wchodząc). Panowie!... na miłość boską, uspokójcie się!...
PAN I. Oszalałeś pan, czy co?... Więc nam nie wolno bawić się we własnem mieszkaniu?