Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To co innego! — mruknął podsędek, z fizjognomją, zdradzającą wielki upadek na duchu.
— Teraz na mnie kolej — rzekł asesor, wysuwając się naprzód. — Co o mnie powiesz, biała damo?
— To, co wszyscy. Mówią, żeś przetrawił kodeks tak, iż ci w głowie pozostały tylko okładki.
— Uprzejmie dziękuję.
Towarzysz domina zdawał się być mocno zakłopotanym.
— I ja gotów jestem przyjąć część, przypadającą na mnie — odezwał się lekarz. — Czekam, biała damo!
— Dam ci jedną radę. Jeżeli chcesz mieć powodzenie jako lekarz kobiet młodych, unikaj kosztownych prezentów od kobiet starszych...
— Na honor, nie rozumiem! — zawołał zmieszany lekarz.
— Zrozumiesz lepiej, gdy ci adres przypomnę — odparło domino.
— Zbytek dobroci... Dziękuję!...
Z temi słowy lekarz cofnął się na stronę, ocierając pot z czoła.
— Ha! muszę i ja coś zaryzykować — rzekł Lachowicz, patrząc na maskę z miną wyzywającą.
— Ryzykowność potrzebniejsza jest w sprawach honorowych, niż na maskaradzie! — odpowiedziała podniesionym głosem dama.
— Miałbym jej więcej, maseczko, gdybym był twoim mężem! — odparł Lachowicz.
Maska nagle umilkła i cofnęła się.
— Służę pani — rzekł w tej chwili Sielski i podał jej rękę.
Dama bez ceremonji opuściła swego dawnego towarzysza i wyszła z Sielskim do innego salonu.
— A to kuta baba! — wykrzyknął aspirant na literata.
— Kto to jest?...
— Pan ją znasz, panie Ludwiku?...