Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W jakiś czas później, spotkał Sielski na ulicy dawno niewidzianego Romana. Literat, zakomunikowawszy mu parę najświeższych planów do powieści, rozgadał się na dobre i w konkluzji rzekł:
— Wiesz pan, żem zrobił pyszną znajomość!
— Jaką? — spytał Jerzy.
— Poznałem siostrę Lachowicza. Cud piękności, powiadam panu, istna przylepeczka!
— Znam i ja ją — wtrącił Sielski.
— Pan? — spytał zdziwiony literat. A potem, namyśliwszy się, dodał:
— Kiedy tak, to powiem panu wszystko; wiem, że mnie z sekretu nie wydasz! Wyobraź pan sobie, żem się w niej formalnie zakochał...
Wpadł w entuzjazm i mówił dalej:
— Dziewczyna śliczna, ukształcona, wesoła, a jak gra!... Przytem będzie miała parękroć po tym starym protektorze Lachowicza... Otóż myślę się ożenić z nią. Cóż pan na to?
Jerzy roześmiał się.
— Z czego się pan śmiejesz? — spytał niespokojnie Roman.
— Z tego, że mamy tak podobne gusta — odparł Sielski.
— Albo co?...
— Nic, tylko to, że panna Zofja jest moją narzeczoną!... — rzekł Jerzy.
Literat stanął na ulicy, popatrzył mu w oczy, a wkońcu zaczął gwizdać. Był to znak najwyższego zakłopotania.
— No, ale z tem wszystkiem sądzę, że nie masz pan do mnie żalu? — spytał Sielski.
Literat zatrzymał się po raz drugi, podał rękę Jerzemu, ścisnął go mocno i rzekł:
— Przebacz mi pan!... ale odtąd nie możemy już być przyjaciółmi. Pozbawiłeś mnie pan szczęścia i jeszcze żartujesz!...
To powiedziawszy, odwrócił się i odszedł.