Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widziane dotychczas rzeczy. W oczach jej rozrzucone światła na grobach poczęły układać się w jakieś wyrazy. Wyrazy te słyszała też w gwarze tłumu, w szumie gałęzi świerku, ocieniającego grób ojca.
„...I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...“
— Idźmy już! — rzekł Ludwik, dotykając jej ramienia.
Wzięła go pod rękę, mocno oparła się i tak zwolna poszli ku bramie.